Jak wygląda pierwszy rok studiów położnej?

Czy na położnictwie jest dużo nauki, jakie są przedmioty, jak wyglądają studia? Za nami studniówki, więc, jak co roku tysiące polskich maturzystek zastanawia się nad wyborem kierunku studiów. Postaram się przybliżyć zainteresowanym jak wygląda pierwszy rok położnictwa.

Z pewnością te studia pozwalają odkryć w sobie pasję. Gdyby nie fascynacja położnictwem ciężko byłoby to przetrwać. Bo nie zawsze jest różowo. Często brakuje sił do dalszej nauki i chodzenia na zajęcia.


Tak naprawdę już od pierwszych dni października jest dużo nauki. Na pierwszym roku trzeba przyswoić ogrom wiedzy, aby móc wejść w maju na salę porodową.  Nie są to treści łatwe, budowa miednicy, mechanizm porodu, uwarunkowania hormonalne. Bardzo dużo pamięciowej nauki na przedmioty typowo położnicze.


W pierwszym semestrze odbywały się seminaria i ćwiczenia z neonatologii i opieki neonatologicznej. Przedmiot bardzo ciekawy, jak większość na położnictwie. Na ćwiczeniach wykonywałyśmy czynności praktyczne przy noworodku (na fantomach oczywiście), takie jak odpępnianie, przewijanie, kąpanie i ubieranie noworodka. Na tych, jak i na wielu innych zajęciach byłyśmy odpytywane z materiału z poprzednich i bieżących zajęć. Wejściówki najczęściej były w formie ustnej a nie pisemnej.


Na ćwiczeniach z podstaw pielęgniarstwa zdobyłyśmy umiejętności praktyczne, które wykonuje się podczas opieki nad pacjentką. Między innymi cewnikowanie, pomiar ciśnienia, pulsu, ilości oddechów, poziomu glukozy we krwi. Na sobie uczyłyśmy się wykonywać iniekcje i pobierać krew. Na początku trudno było się przełamać, aby wbić igłę w ciało koleżanki. Również, gdy było się obiektem ćwiczeń nie było przyjemnie. Mimo wszystko dobrze wspominam te zajęcia.


Dodatkowo sporo czasu i nauki wymagały przedmioty pokrewne, przez które trzeba przebrnąć na każdych studiach medycznych. Anatomia, która od lat spędza sen z oczu studentom pierwszego roku medycyny, fizjologia, biofizyka, biochemia. Za mną mozolna nauka na trudne egzaminy z parazytologii i pedagogiki.

 

Ciekawa, choć również pochłaniająca czas genetyka. Dużo materiału było też do opanowania z angielskiego w położnictwie (dwa zaliczenia – ustne i pisemne). O dziwo w planie udało się też zmieścić socjologię.


Plan był wypełniony po brzegi. Często zajęcia od 8 do nawet 20: 30, z niekomfortowymi przerwami w ciągu dnia. Mimo późnego powrotu z zajęć codziennie trzeba było się uczyć, aby być przygotowanym na następny dzień na uczelni. Dodatkowo znaleźć czas na naukę do większych zaliczeń – już w listopadzie i grudniu anatomii, podstaw opieki położniczej i podstaw pielęgniarstwa.


Z pewnością nie są to studia, które można wypełnić imprezami, a uczyć się tylko w sesji. Nawet w weekend trudno było znaleźć czas, aby się wyspać. Przynajmniej mnie w tym natłoku zajęć nie w głowie były imprezy.


Drugi semestr znacznie się różni od pierwszego, gdyż zajęcia na uczelni trwają tylko do końca kwietnia (10 tygodni), a przez maj i czerwiec uczęszczamy na praktyki. Co drugi dzień, od poniedziałku do soboty, po 12 godzin, w szpitalu przydzielonym nam przez uczelnię. Wakacje również są skrócone o kilka tygodni ze względu na praktyki wakacyjne, które można już zrealizować w wybranym przez siebie szpitalu.


Oczywiście wszystkie nie możemy doczekać się praktyk. Uczestnictwa w porodzie, poznania jak funkcjonuje praca na oddziale. Pozwoli nam to zweryfikować czy jest to zawód dla nas, czy nie. Na razie jesteśmy obładowane zajęciami i nauką teorii. Mimo kryzysów i zmęczenia pozytywnie nastawione do pracy, jako położne.

 

2016-02-09