Wiele lat temu na strychu domu do wyburzenia znaleziono starą walizkę. W zasadzie bardziej przypominała kufer podróżny. Oklejona była ze wszystkich stron naklejkami identyfikującymi ze statków, które kursowały pomiędzy Europą a Ameryką na początku dwudziestego wieku.

Właściciele domu walizę znaleźli dopiero wtedy, gdy przyszykowywali dom do wyburzenia. Nigdy wcześniej nie przytrafiło im się takie znalezisko, chociaż - jak twierdzą - wielokrotnie przecież sprzątali ów strych.


- Może po prostu nie zauważyliśmy a może waliza pojawiła się nagle, zmaterializowała się i niesie jakieś przesłanie? - zastanawiała się właścicielka domu.


Jednak mimo wcześniejszego zainteresowania tajemniczym obiektem, waliza znowu zaległa na kolejnym strychu nowego lokum właścicieli. I chociaż miała zostać otworzona, nie zrobiono tego z różnych powodów: z braku czasu, z zapomnienia, z braku chęci.


Tak czy owak, pozostała przez kolejne lata w ukryciu.


Pewnego dnia, a działo się to wiele lat później, dom był sprzątany przez córkę właścicieli. Jej rodzice bowiem byli już na tamtym świecie a ich lokum miało iść do sprzedaży. Dlatego, jak kiedyś przy wyburzeniu, teraz przed sprzedażą domu należało pieczołowicie wszystko oczyścić i wynieść.


W ten oto sposób znowu trafiono na podróżny kufer. Tym razem wyglądał znacznie starzej, był nadgryziony przez myszy, bardziej wyblakły oraz pokryty pleśnią, ponieważ akurat stał w miejscu, gdzie przez lata kapała woda z nieszczelnego dachu.


Stan jego zatem prezentował się wcale nie okazale. Mimo to córka właścicieli kufra postanowiła go otworzyć. Nie było to łatwe, bowiem zawilgocona waliza prawie się rozpadała a otwierana, bliska była już prawdziwemu rozkładowi. Wiadomo, że już się jej z powrotem nie złoży.


Z kufra wydobywał się niemiłosierny zapach pleśni.


Po otworzeniu go na dnie znaleziono wiele zgnitych papierów i zbutwiałych rzeczy. Oraz… porcelanową lalkę. Odkopano znalezisko. Lalka była w bardzo dobrym stanie. Jak to porcelana, nie uległa na szczęście biodegradacji.

 

Córka wraz z rodziną zastanawiała się, co to jest za lalka, skąd przyjechała i dla kogo? Kto ją kupił? W jakich okolicznościach? Lecz sprawa tajemniczej lalki nurtowała rodzinę tylko przez chwilę. Dużo mieli na głowie innych spraw: sprzedaż domu rodziców, formalności, własne codzienne problemy. Dlatego lalka wylądowała na strychu tym razem ich domu. I pozostała tam na wiele następnych lat.


Znalazła ją ponownie nowa mieszkanka domu również- jak już w wypadku walizy bywało- wiele lat później. I- ta osoba tym razem- postawiła ją na półce w pokoju. Któregoś dnia przyszła do owej kobiety z wizytą jej babcia.

 

Rozmowa trwała normalnie dopóki babcia nie zauważyła lalki. Najpierw długo się w nią wpatrywała, następnie podbiegła do półki, porwała lalkę i niczym małe dziecko, tuliła ją do piersi. – To lalka, którą przywiózł mojej mamie jej dziadek z Ameryki - płakała wzruszona. – Jak ona się tu znalazła? I to  w moich rękach! Matka tak długo jej szukała i stwierdziła, że przepadła na zawsze. I powiedziała, że jak się znajdzie, znaczy, że nad wszystkim czuwa opatrzność.

 

No i lalka znalazła się. Wiara w opatrzność zatem też. Jak pokazuje ta autentyczna historia, wszystko ma swój czas i swoje miejsce. 

 

2016-05-16