Położna w Anglii. Anna Jędrasiak, autorka cyklu

Autorką poniższego tekstu jest Anna Jędrasiak, położna która wyemigrowała do Anglii. Anna jest autorką cyklu artykułów, które będziemy publikować na Znanej Położnej. To zaś jest jej autobiograficzne wprowadzenie w iście położniczym, czyli ciepłym i ludzkim stylu.

Niebo nie po to zwala Nam się na głowę żeby bawić się naszymi uczuciami, ale po to żeby zachwycać się Naszym podnoszeniem.


Urodziłam się 25 lipca 1987 w częstochowskim szpitalu. Jako pierwsze dziecko świeżo upieczonego małżeństwa, mieszkającego w Kościelcu pod Częstochową.

 

Dwa lata później zostałam obdarowana młodszym bratem, który dostał na imię Adam. Mieliśmy beztroskie dzieciństwo, aż do ukończenia przeze mnie jedenastego roku życia. Straciliśmy wtedy ojca, który chorował na złośliwego raka węzłów chłonnych i po długiej chemioterapii, zmarł w wieku 36 lat.

 

Owdowiała matka łączyła ciężką prace i wychowywanie dwójki dzieci. Pomimo swojego młodego wieku – bo miała w momencie śmierci męża 30 lat - potrafiła dać nam wszystko, czego potrzebowaliśmy, łącznie ze wsparciem i pomocą w nauce.

 

Kiedy miałam 13 lat, moja matka odnalazła się w kolejnym związku i pewnego dnia poinformowała nas o ciąży. Wtedy właśnie zaczęłam interesować się zmianami organizmu kobiety w ciąży. Kiedy widziałam opuchnięte stopy mamy, szybko rosnący brzuch czy dziwne zachcianki żywieniowe, to zadawałam mamie miliony pytań.

 

W dniu kiedy mama pojechała urodzić moją siostrę do szpitala, nie dawała mi spokoju myśl o tym: Jak dojdzie do tego porodu? Jako nastolatka nie miałam zielonego pojęcia, jakim cudem dziecko przychodzi na ten świat.

 

Ciekawość nie dawała mi spać, więc wzięłam do ręki książeczkę którą mama dostała od lekarza. W niej było wyjaśnione jak wygląda poród, że są trzy etapy porodu i że istnieje coś takiego jak łożysko. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy po lekturze brzmiała: Czy moja mama przeżyje to wszystko? Oczywiście ze przeżyje, skoro przeżyła poród ze mną i z Adamem. Uspokajałam samą siebie.

 

Po urodzeniu maleńkiej Oli, byłam pierwszą osobą, która ją chciała kąpać, przebierać i usypiać. Dwa lata później miałam jeszcze więcej praktyki jako niania, ponieważ urodziła się kolejna siostra - Karolina. Byłam coraz bardziej doświadczona w opiece i nigdy się nie nudziłam po zajęciach w szkole. Czasami było ciężko łączyć naukę w domu i opiekę nad młodszym rodzeństwem. Sądzę, że to motywowało mnie i ukształtowało mój silny charakter. Wczesnemu dorastaniu zawdzięczam fakt, że potrafię poradzić sobie w każdej sytuacji.

 

Po ukończeniu liceum w Częstochowie i zdaniu nowej matury z dobrymi wynikami, byłam gotowa iść na studia. Jedyny problem polegał na tym, że nie wiedziałam co chcę robić w życiu. Tak, jak prawdopodobnie większość dziewiętnastolatków.

 

W szkole byłam humanistką. W gimnazjum pisałam wiersze, skecze i teksty do przedstawień szkolnych. Byłam również bardzo dobra w nauce języków obcych, zwłaszcza świetnie uczyłam się języka angielskiego. Dlatego zdecydowałam wybrać dla siebie studia językowe.

 

W czasie wakacji po liceum, moja przyjaciółka stwierdziła, że złoży podanie na Uniwersytet Medyczny jako pielęgniarka lub położna, ponieważ takie zawody zawsze maja zapewniona pracę, a po mojej filologii angielskiej, to nic nie wiadomo jak będzie z zatrudnieniem.

 

Zaczęłam się zastanawiać i stwierdziłam, że skoro mogę złożyć trzy podania do szkół wyższych, to jedno mogę złożyć na kierunek podobny do wybranego przez przyjaciółkę.

 

Wybrałam położnictwoponieważ nie miałam pojęcia czym położna może się zajmować - znowu moja ciekawość przewyższyła wszystko. W 2006 dostałam się na studia stacjonarne w Katowicach na Akademii Medycznej, która rok później zmieniła nazwę na Śląski Uniwersytet Medyczny.

 

Program studiów był rozłożony na 3,5 roku i pomimo tego był bardzo ciężki i męczący. Wykładowcy na Wydziale Opieki Zdrowotnej byli surowi i mało przystępni. Wiele studentek zrezygnowało ze studiów i przeszło na inne kierunki nie wytrzymując presji narzuconej przez nauczycieli. Sama też się zastanawiałam wiele razy, czy zrezygnować z powodu wielokrotnego zapominania o szacunku dla studentek przez wykładowczynie. Jedyne, co mnie tam trzymało to fakt, ze naprawdę chciałam być położną. Nie umiałam radzić sobie ze stresowymi sytuacjami, a wykładowcy nie zwracali na to uwagi przy dużej liczebności studentek.

 

Na początku 2010 ukończyłam Śląski Uniwersytet Medyczny i zostałam zarejestrowana jako Położna. W kwietniu tego samego roku juz pracowałam jako położna w prywatnej klinice.

 

Dostałam się również na studia w październiku 2009 - filologia angielska z językiem chińskim. Były to studia niestacjonarne finansowane z programu Unii Europejskiej na Wyższej Szkole Zarządzania Ochroną Pracy w Katowicach. Program zapewniał finansowanie całego 3-letniego szkolenia.

 

Niestety, kiedy w październiku 2010 dostałam się na studia stacjonarne położnictwa drugiego stopnia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, musiałam zrezygnować z pracy na Śląsku oraz ze studiów językowych. Uniwersytet Jagielloński to mój najlepszy wybór kiedykolwiek dokonany. To nie tylko sama nazwa, umiejscowienie czy historia, ale również wysoko wykwalifikowana kadra wykładowców. Uniwersytet Jagielloński to miejsce o wysokiej kulturze oraz wysokim poziomie nauczania. Czułam się tam bardzo dobrze pod każdym względem.

 

Ukończyłam magistra UJ z bardzo dobrym wynikiem i możliwością starania się o doktorat z położnictwa. Jedyny problem z jakim się wówczas spotkałam, to bardzo mała ilość ofert pracy w charakterze położnej. Wiedziałam, że będzie problem ze znalezieniem pracy, a ja potrzebowałam zacząć zarabiać sama na siebie i mieć możliwość do wykorzystania wiedzy ze studiów, które dopiero co ukończyłam.

 

W wyszukiwarce internetowej wyskakiwały tylko oferty pracy za granicą. Co stało na przeszkodzie młodej, wykształconej kobiecie z biegłym angielskim, żeby wyjechać? Nic. Zaczęłam odpowiadać na oferty pracy w Wielkiej Brytanii i po jednej rozmowie przez Skype dostałam pracę jako opiekunka osób starszych w południowej Anglii. Zaoferowano mi lokum oraz pracę od zaraz. Spakowałam walizki i nie żałuję tego od trzech lat.

 

Po roku starania się o rejestrację zostałam zarejestrowana jako Położna w NMC i pracuję obecnie jako niezależna położna oraz dorabiam sobie jako pielęgniarka na nocnych dyżurach. Szkole młode, ciężarne Polki mieszkające w Anglii. Dwa lata temu poznałam swoją drugą połówkę.

 

Nie podążaj, bądź tym, za którym podążają.

 

>>> Położna w Anglii. Anna Jędrasiak > Podjęcie decyzji o wyjeździe >

 

>>> Położna w Anglii. > Jak ważny jest poziom języka obcego na emigracji ? >

 

>>> Położna w ANglii. Anna Jędrasiak > Rejestracja w NMC w Wielkiej Brytanii >

 

 

 

 

2015-08-22